Rozdział VIII
Rodzinne swary
Kiedy się ocknąłem leżałem w łóżku. Koło mnie na stołku siedziała dziewczyna, którą widziałem wychodzącą ze stodoły. Mogła mieć około szesnastu wiosen. Jej twarz miała delikatne rysy z małym zadartym nosem. Duże piękne oczy były miały kolor szafiru. Z pod długich opadających falami kasztanowych włosach można było dostrzec lekko szpiczaste uszy. Talie podkreślał pas misternie zdobiony w skomplikowany wzór. Powyżej znajdował się przeciętnych rozmiarów biust ciasno opięty przez zieloną koszulę.
- W końcu się obudziłeś. - Powiedziała wstając. - Państwo Gelbery ucieszy się z tego powodu. Są bardzo wdzięczni za ocalenie ich przed tymi monstrami. Ja zresztą też. - Obróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenia. Pokój był niewielki, ale jasny. Znajdowało się w nim jeszcze jedno łóżko. Mały kufer, stolik z misą na wodę i taboret na którym jeszcze przed chwilą siedziała młoda kobieta. W rogu stał mój cały sprzęt. Po chwili do izby weszła starsza para. Za nimi wparował Dagi z jęzorem wywieszonym na wierzchu. Znowu był większy. Wskoczył na łóżko na którym leżałem i zaczął lizać mnie po twarzy.
- Już dobrze chłopie, uspokój się. - O dziwo wilk posłuchał mojego polecania. Zeskoczył z mebla i usiadł obok.
- Niech Stwórca cię błogosławi młodzieńcze. Uratowałeś nas przed pewną śmiercią. - Powiedział przygarbiony mężczyzna o kanciastej twarzy porośniętej starannie przystrzyżony, siwym wąsem. - Nazywam się Mat Galbery, a to moja żona Helen.
- Miło mi państwa poznać. Na imię mam Imet.
- Chcielibyśmy się jakoś tobie odwdzięczyć - Wtrąciła kobieta o rzadkich siwych włosach i twarzy pooranej zmarszczkami. - Mam nadzieje, że przyjmiesz zaproszenie na wieczerzę.
- Na pewno skorzystam. - odparłem.
- Nawet nie wiesz jak cieszy nas twoja odpowiedz. Jeśli byś czegoś potrzebował załołaj Serane. Została już poinstruowana, że ma być na twoje każde żądanie. Wybacz nam już, ale zaczniemy już przygotowania do posiłku. - W pomieszczeniu zostałem tylko ja i Dagi.
- Bardzo mi pomogłeś, wiesz o tym. - powiedziałem głaszcząc go po głowie. Do pokoju weszła ta sama dziewczyna która czuwała nade mną.
- Pani Gelbery przysyła mnie bym sprawdziła czy czegoś ci nie potrzeba panie.
- Hej, jaki panie. Na imię mam Imet i tak się do mnie zwracaj.
Dobrze Serano? - czułem się niezręcznie kiedy nawała mnie panem.
- Jak sobie życzysz ... Imet i mów mi Sera. To mogę w czymś pomóc?
- Podejdź tu chcę porozmawiać. - Podeszła kilka kroków i usiadła na łóżku. - Mam dwa pytań. Pierwsze brzmi jak długo byłem nieprzytomny?
- Jakieś półtorej dnia.
- Nie minął tydzień a już zemdlałem drugi raz. Po prostu świetnie zapowiada się moja podróż. - Na te słowa w jej oczach zabłysły iskierki.
- A dokąd zmierzasz ?
- Prawie sama zadałaś moje drugie pytanie. - uśmiechnąłem się - Moim celem jest Salzberg. Znasz może taką mieścinę ?
- Salzberg niech pomyślę. Słyszałam kiedy tą nazwę, ale nie wiem gdzie leży. Pan Gelbery na pewno będzie wiedział.
- Dzięki, nie omieszkam zapytać. Mam jeszcze tylko jedną prośbę, pomożesz mi wstać? Dostałem cepem po nogach i nie jestem pewny w jakim są stanie. - Przysunęła się bliżej mnie chwyciła pod rękę i pomogła mi się podnieść. Gdy tylko bardziej obciążyłem nogę, która przyjęła największy impet uderzenia, poczułem tępy ból w goleni. Przytłumiony syk wyrwał mi się z zaciśniętych ust.
- Możesz podać mi mój kostur? Coś czuję, że będzie bardzo pomocny przez kilka najbliższych dni. Jeszcze jedna prośba.
W mojej torbie jest taki fioletowy pęd. Będziesz w stanie zrobić mi z niego napar.
- Masz na myśli niecierp? - odparła podając mi kij i zaczynając szperać w moim bagażu.
- O widzę że znasz się na zielarstwie - Zna pewnie więcej ziół ode mnie.
- Liznęłam podstawy. O widzę, że masz też dymnik i elfie łzy. Lepiej usiądź i odpocznij, a ja zaraz przyniosę ci napar. - Zrobiłem tak jak mówiła. Po kilku minutach wróciła z parującym kubkiem.
- Pani potrzebuje mojej pomocy w kuchni. - Powiedziała podając naczynie.
- Dobrze, idź jak niecierp zacznie działać powinien sam dać rade się podnieść. - Sera wyszła z pokoju. Siedziałem na skraju łóżka popijając herbatę. Po pół godzinie od wypicia poczułem efekty działania zioła. Udało mi się wstać i to nawet całkiem sprawnie.
Po drugiej stronie drzwi znajdowała się duża izba z paleniskiem i porządnym dębowym stołem z dostawanymi krzesłami. Ściany natomiast były przyozdobione gobelinami i trofeami myśliwskimi. Tylko bogaci mogli sobie pozwolić na taki wystrój. Przy palenisku krzątała się Sera, a Państwo Gelbery siedziało rozparte na krzesłach jak paniska. Dagi cały czas mi towarzyszył.
- Już wstałeś? Masz krzepki organizm młodzieńcze. Powiedział Mat wstając. - Proszę spocznij. - Wskazał na sąsiednie krzesło.
- Widzę, że nie jesteście przeciętną Rodziną. - stwierdziłem rozglądając się po bogatym pomieszczeniu.
- Masz wprawne oko chłopcze. Jesteśmy starym szlacheckim rodem. Czasy naszej świetności już przeminęły ale duma pozostała.
- Serana powiedziała mi, że może pan wiedzieć o miejscowości zwanej Salzberg.
- Zmierzasz do Salzbergu. - Na jego twarzy pojawił się wyraz rozczarowania. - Miasto o które pytasz leży dwa dni drogi traktem na zachód. Nie radzę jednak zapuszczać ci się w tamte strony Imet. Od śmierci Barona Horacego do Salbergu zaczęły ściągać męty z całego cesarstwa. Czego młody człowiek jak ty może poszukiwać w takiej zatęchłej dziurze? -
- Musze dołączyć do Legionu Gromu. Miałem wizje, że właśnie tam znajdę kogoś, kto pomoże mi ich odnaleźć. - Sera zaczęła rozstawiać naczynia. i przynosić półmiski na stół
- Wybacz moją ciekawość, ale dlaczego chcesz dołączyć do tego przeżytku? Nie lepszym wyborem było by bractwo rycerskie?
- Przyrzekłem wujowi zanim zmarł, że odnajdę wstąpię do legionu i nie dopuszczę do kolejnych rzezi, takich jak w mojej osadzie. - Wspomnienie domu znów obudził we mnie żal.
- Przykro mi z powodu twojego domu. Bardzo szlachetnie z twojej strony, że chcesz wypełnić obietnicę wobec swego wujka nieboszczka. - Stół był już pełen. Były jednak tylko trzy talerze.
- Zaraz, dlaczego są tylko trzy talerze?
- Hołota przecież nie je u jednego stołu ze szlachtą. - odpowiedział wyraźnie słyszalną dumą w głosie.
- W takim razie nie będę jadł. Jestem zwykłym pasterzem z prostej rodziny. Albo jemy wszyscy naraz przy jednym stole ale podziękuje za posiłek. - Postawiłem sprawę jasno.
- Ależ Imet. - Oburzył się pan Galbery.
- Daj spokój Mat. Jeśli nasz gość honorowy prosi by Sera mogła zjeść z nami przy jednym stole. Pozwólmy na to. -Powiedział Helen kładąc swoją dłoń na ramieniu mężczyzny. Sera dostawiła nakrycie dla siebie na przeciwko mnie.
- Dziękuje Imet. - Uśmiechnęła się do mnie. W czasie kolacji nasłuchałem się historii rodu Galbery. Miałem już dość ich zadufania i pychy.
- Dziękuje za posiłek, ale jestem jeszcze osłabiony i pójdę się już położyć. - Zacząłem wstawać. Sera ruszyła by mi pomóc. - Nie trzeba poradzę sobie.
- Dobrze Imet, dobranoc. - Powiedziała zaczynając sprzątać naczynia. Zniknąłem w pokoju. Położyłem się ale sen nie chciał przyjść. Wilk leżał w rogu koło mojego ekwipunku. Słyszałem stłumione odgłosy rozmów z sąsiedniej izby.
- Przez ciebie bękarcie doznaliśmy skazy na honorze. Zapłacisz za to. - Usłyszałem przytłumiony huk. Po chwili do pokoju wbiegła Sera i położyła się w drugim łóżku. Leżała przyciskając twarz do poduszki i szlochając cicho. Usiadłem koło niej.
- Co się stało Serano? - Powiedziałem troskliwe kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Proszę zabierz mnie ze sobą. - Przytuliła się do mnie dalej płacząc.
- Pomyśle, ale najpierw powiedź co się stało.
- Mój dziadek uderzył mnie za zbrukanie honoru jego pieprzonego rodu.
- Zaraz jesteś ich wnuczką? - Byłem zdziwiony.
- Ich syn Osmund w czasie polowania spotkał moją matkę, która była elfką z klanu czarnego boru. Nazywała się Nelia. Zakochali się w sobie. Jednak ród ojca i klan matki nie zgadzali się na ten związek. Kiedy mama była w ciąży została wygnana. Była burza kiedy przyszła do tego gospodarstwa. Nie chcieli jej wpuścić do chaty, a jej ukochanego nie było. Schowała się w końcu w stodole. To tam przyszłam na świat.- Podciągnęła nosem przytulając się mocniej. - Tata był wtedy na polowaniu kiedy wrócił zastał w stajni ledwo żyjącą Nelie, która trzymała w ramionach zawiniątko. To nim byłam. Poszedł rozpaczając do swoich rodziców. Obwiniał ich o to co się stało. Zmarła kilka dni później. Kiedy konała poprosiła Osmunda by zabrał jej ciało i pogrzebał w klanowych kurhanach. Zanim wyruszył z ciałem mojej rodzicielki kazał przysiąc swoim rodzicom, że się mną zajmą. Nigdy nie wrócił, a ja byłam od najmłodszych lat byłam traktowana jako służka. - Wybuchnęła konwulsyjnym płaczem. Przytulając ja do siebie i gładząc po włosach powiedziałem
- Możesz ze mną jechać.
- Obiecaj. - Spojrzała mi w oczy.
- Obiecuje jutro rano wyruszymy oboje, a teraz idź spać.
- Prosze zostań koło mnie - uspokoiła się trochę. Siedziałem trzymając Sere w ramionach. Po chwili zasnęła. Nie chciałem jej budzić więc się nie wstałem. Oparłem się tylko o wezgłowie. W takiej pozycji dopadł mnie sen.
- Pani potrzebuje mojej pomocy w kuchni. - Powiedziała podając naczynie.
- Dobrze, idź jak niecierp zacznie działać powinien sam dać rade się podnieść. - Sera wyszła z pokoju. Siedziałem na skraju łóżka popijając herbatę. Po pół godzinie od wypicia poczułem efekty działania zioła. Udało mi się wstać i to nawet całkiem sprawnie.
Po drugiej stronie drzwi znajdowała się duża izba z paleniskiem i porządnym dębowym stołem z dostawanymi krzesłami. Ściany natomiast były przyozdobione gobelinami i trofeami myśliwskimi. Tylko bogaci mogli sobie pozwolić na taki wystrój. Przy palenisku krzątała się Sera, a Państwo Gelbery siedziało rozparte na krzesłach jak paniska. Dagi cały czas mi towarzyszył.
- Już wstałeś? Masz krzepki organizm młodzieńcze. Powiedział Mat wstając. - Proszę spocznij. - Wskazał na sąsiednie krzesło.
- Widzę, że nie jesteście przeciętną Rodziną. - stwierdziłem rozglądając się po bogatym pomieszczeniu.
- Masz wprawne oko chłopcze. Jesteśmy starym szlacheckim rodem. Czasy naszej świetności już przeminęły ale duma pozostała.
- Serana powiedziała mi, że może pan wiedzieć o miejscowości zwanej Salzberg.
- Zmierzasz do Salzbergu. - Na jego twarzy pojawił się wyraz rozczarowania. - Miasto o które pytasz leży dwa dni drogi traktem na zachód. Nie radzę jednak zapuszczać ci się w tamte strony Imet. Od śmierci Barona Horacego do Salbergu zaczęły ściągać męty z całego cesarstwa. Czego młody człowiek jak ty może poszukiwać w takiej zatęchłej dziurze? -
- Musze dołączyć do Legionu Gromu. Miałem wizje, że właśnie tam znajdę kogoś, kto pomoże mi ich odnaleźć. - Sera zaczęła rozstawiać naczynia. i przynosić półmiski na stół
- Wybacz moją ciekawość, ale dlaczego chcesz dołączyć do tego przeżytku? Nie lepszym wyborem było by bractwo rycerskie?
- Przyrzekłem wujowi zanim zmarł, że odnajdę wstąpię do legionu i nie dopuszczę do kolejnych rzezi, takich jak w mojej osadzie. - Wspomnienie domu znów obudził we mnie żal.
- Przykro mi z powodu twojego domu. Bardzo szlachetnie z twojej strony, że chcesz wypełnić obietnicę wobec swego wujka nieboszczka. - Stół był już pełen. Były jednak tylko trzy talerze.
- Zaraz, dlaczego są tylko trzy talerze?
- Hołota przecież nie je u jednego stołu ze szlachtą. - odpowiedział wyraźnie słyszalną dumą w głosie.
- W takim razie nie będę jadł. Jestem zwykłym pasterzem z prostej rodziny. Albo jemy wszyscy naraz przy jednym stole ale podziękuje za posiłek. - Postawiłem sprawę jasno.
- Ależ Imet. - Oburzył się pan Galbery.
- Daj spokój Mat. Jeśli nasz gość honorowy prosi by Sera mogła zjeść z nami przy jednym stole. Pozwólmy na to. -Powiedział Helen kładąc swoją dłoń na ramieniu mężczyzny. Sera dostawiła nakrycie dla siebie na przeciwko mnie.
- Dziękuje Imet. - Uśmiechnęła się do mnie. W czasie kolacji nasłuchałem się historii rodu Galbery. Miałem już dość ich zadufania i pychy.
- Dziękuje za posiłek, ale jestem jeszcze osłabiony i pójdę się już położyć. - Zacząłem wstawać. Sera ruszyła by mi pomóc. - Nie trzeba poradzę sobie.
- Dobrze Imet, dobranoc. - Powiedziała zaczynając sprzątać naczynia. Zniknąłem w pokoju. Położyłem się ale sen nie chciał przyjść. Wilk leżał w rogu koło mojego ekwipunku. Słyszałem stłumione odgłosy rozmów z sąsiedniej izby.
- Przez ciebie bękarcie doznaliśmy skazy na honorze. Zapłacisz za to. - Usłyszałem przytłumiony huk. Po chwili do pokoju wbiegła Sera i położyła się w drugim łóżku. Leżała przyciskając twarz do poduszki i szlochając cicho. Usiadłem koło niej.
- Co się stało Serano? - Powiedziałem troskliwe kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Proszę zabierz mnie ze sobą. - Przytuliła się do mnie dalej płacząc.
- Pomyśle, ale najpierw powiedź co się stało.
- Mój dziadek uderzył mnie za zbrukanie honoru jego pieprzonego rodu.
- Zaraz jesteś ich wnuczką? - Byłem zdziwiony.
- Ich syn Osmund w czasie polowania spotkał moją matkę, która była elfką z klanu czarnego boru. Nazywała się Nelia. Zakochali się w sobie. Jednak ród ojca i klan matki nie zgadzali się na ten związek. Kiedy mama była w ciąży została wygnana. Była burza kiedy przyszła do tego gospodarstwa. Nie chcieli jej wpuścić do chaty, a jej ukochanego nie było. Schowała się w końcu w stodole. To tam przyszłam na świat.- Podciągnęła nosem przytulając się mocniej. - Tata był wtedy na polowaniu kiedy wrócił zastał w stajni ledwo żyjącą Nelie, która trzymała w ramionach zawiniątko. To nim byłam. Poszedł rozpaczając do swoich rodziców. Obwiniał ich o to co się stało. Zmarła kilka dni później. Kiedy konała poprosiła Osmunda by zabrał jej ciało i pogrzebał w klanowych kurhanach. Zanim wyruszył z ciałem mojej rodzicielki kazał przysiąc swoim rodzicom, że się mną zajmą. Nigdy nie wrócił, a ja byłam od najmłodszych lat byłam traktowana jako służka. - Wybuchnęła konwulsyjnym płaczem. Przytulając ja do siebie i gładząc po włosach powiedziałem
- Możesz ze mną jechać.
- Obiecaj. - Spojrzała mi w oczy.
- Obiecuje jutro rano wyruszymy oboje, a teraz idź spać.
- Prosze zostań koło mnie - uspokoiła się trochę. Siedziałem trzymając Sere w ramionach. Po chwili zasnęła. Nie chciałem jej budzić więc się nie wstałem. Oparłem się tylko o wezgłowie. W takiej pozycji dopadł mnie sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz