muzyka

Od autora

Legion Gromu jest to moje pierwsze takie przedsięwzięcie. Częstotliwość udostępniania nowych rozdziałów niestety ulegnie zmianie. Nowy rozdział będzie udostępniany co niedzielę. Postaram się to wam wynagrodzić poprzez powiększenie ich długości. Jestem bardzo ciekaw waszej opinii o moim opowiadaniu. Zachęcam do komentowania i życzę miłej Lektury ;)
trujan_PL

12 gru 2015

Rozdział III

Rozdział III
Początek Drogi

Deszcz padał nieustanie, Po niecałej godzinie marszu byłem już cały przemoczony.Nie mogłem się opanować, łzy maskowane przez pogodę cały czas ściekały mi po policzkach.
-Może jeśli wracał bym z pastwiska na czas dostrzegł bym te gobliny i dał radę ostrzec mieszkańców. Ciotka,wujek i Matylda nawet ten bydlak Ralf by jeszcze żyli. A tak wszyscy są martwi. To moja wina.-żaliłem się sam sobie. Ostatnie promienie słońca znikły za horyzontem. Zapadła noc i wraz z nią pojawił się chłód.
Byłem głodny, zziębnięty oraz wyczerpany zarówno fizycznie jak i psychicznie. Słaniałem się na nogach,co kilkadziesiąt kroków potykałem się o kamienie i korzenie. Każde zawadzenie kończyło się upadkiem, Nie byłem w stanie zliczyć który to już raz leżę na ziemi. Jednak zawsze wstawałem i parłem dalej, chwiejnym krokiem. Kiedy przedarłem się przez chaszcze blokujące dostępu do przerębu, organizm wziął górę nad moją wolą. Padłem na jej środku i już nie miałem sił ruszyć się dalej. W kilka sekund później już spałem. Nie dość że na jawie przeżywałem koszmar to jeszcze prześladowało to mnie we snach. Stałem pośrodku placu otoczony goblinami. Nie zwracali na mnie uwagi. W około widziałem tylko ich powykrzywiane w paskudnych uśmiechach mordy i chorą rządzę mordu w oczach. 4 gobliny wprowadziły na plac Matyldę obdartą z szat. Płakała i błagała o litość ale pokurcze tylko głośniej ryczały.Pojawił się ich przywódca wlokący głowy wujka Wuno i ciotki Luci. ich twarze były zastygłe w okrzyku przerażenia. Tłum zaczął skandować.
  -Garo! Garo! Garo! - I tak w kółko. Potwory trzymające Matyldę rzuciły ją na kolana tuż przede mną. Garo ich wódz bo tak miał chyba na imię podszedł do klęczącej dziewczyny i zaczął uważnie się jej przyglądać. Odgarnął jej włosy odsłaniając twarz, i pociągną swoim obleśnym jęzorem przez całą długość jej pięknego lica, uśmiechnął się złowrogo. Złapał ją za pierś,krzyknęła przeraźliwie i błagała by przestał. zdzielił ją ciosem na odlew. Podparła się na łokciach i uniosła głowę. Spojrzała prosto na mnie
  - Pomocy, Błagam - wyczytałem z ruchu jej warg bo okrzyki tych bestii wszystko zagłuszały. Gdy wypowiedziała te słowa topór do rąbania drewna uderzył w jej kark. Tam gdzie przed chwilą widziałem jej twarz znajdowała się fontanna krwi. Odcięta głowa potoczyła się bo ubitej ziemi pod moje nogi. W tym momencie obudziłem się. Od razu poderwałem się na równe nogi zlany potem. W około panowała cisza,deszcz ustał.Polana była zalana błękitnym blaskiem księżyca. Nie podobało mi się to, wytężyłem wszystkie zmysły. Usłyszałem trzask pękającej gałązki z mojej lewej. Momentalnie obróciłem się w stronę z której dobiegł mnie dźwięk. Po chwili usłyszałem kolejny trzask i zaraz następny. W krzakach pojawiły się 3 pary świecących ślepi. Usłyszałem i już wiedziałem że to wilki. Zacząłem się powoli cofać nie spuszczając tych punktów z wzroku. Na polanie ukazał się pierwszy zwierz. Był duży, musiał być wilkiem górskim. Jego futro było czarne ale nie była to zwykła czerń od jego sierści lśniła w promieniach księżyca. Za nim ukazały się pozostałe wilki jeden o maści rdzawo burej, ostatni był całkowicie biały,niczym śnieg. Polane przeszył basowy warkot psowatych. Nie czekając na rozwój sytuacji wyrwałem pędem.
Adrenalina sprawiła że zacząłem trzeźwo rozumować. 
  - Są szybsze ode mnie, nie dam rady im uciec, muszę je jakoś przechytrzyć - pomyślałem. Starałem się nie oglądać za siebie,pokusa była jednak silniejsza. Bestie rozdzieliły się.
Biały pędził po mojej lewej odgradzając mi tamten kierunek,rdzawy natomiast po prawej. Czyli czarny musiał zamykać pogoń. Tego obawiałem się najbardziej, kiedy tylko ujrzałem cała trójkę naraz to właśnie do niego poczułem największy lęk. Biegłem cały czas przed siebie, gałązki smagały mnie po całym ciele a szczególnie po twarzy. Wilki w ogóle się nie zbliżały. 
 - Chcą mnie wziąć na wytrzymałość,one mogą tak biec przez dobrych kilka godzin, mi już powoli zaczynało ubywać sił. Do moich uszu dobiegł ciągły huk który z każdą następną chwilą narastał. Nie wiedziałem co mogło być źródłem tego dźwięku. Dopiero kiedy wypadłem z zarośli i stanąłem jak wryty przed urwiskiem. Źródłem huku okazały się hektolitry wody przelewające się w kipieli pode mną, gdzieniegdzie z pod piany prześwitywały głazy. Obróciłem się plecami do krawędzi. Od ścigających mnie zwierząt oddzielało mnie tylko kilka metrów.         - To już koniec, zawiodłem cię wuju i zaraz dołączę do ciebie u boku stworzyciela.
Czarny postąpił do przodu a w jego ślady poszły dwa pozostałe drapieżniki. Rozpostarłem ręce w geście poddania się. Nagle ziemia pod stopami osunęła mi się i runąłem do rwącego potoku.          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz